Wiesz… Słychać wokół narzekania…
Że jest zbyt ciepło, że powinien być mróz i padać śnieg.
Że pogoda jak w święta wiosenne, a nie zimowe.
Że dzieci nie mogą się wytwarzać w śniegu.
No cóż. To fakty.
I tak obserwuję sobie siebie i swoje odczucia…
Mam w sobie totalną zgodę na ten stan.
Po co miałabym się buntować?
Po co miałabym walczyć w swoim umyśle z tą sytuacją?
Po co miałabym rozprawiać o tym, jakie to zło czynimy naszej Planecie?
No tak… Możemy podjąć dyskusję na temat klimatu, zanieczyszczenia powietrza i tego, jak to było za czasów, gdy byliśmy dziećmi…
Jednak ja jestem głęboko przekonana o tym, że skoro dzisiaj było 15 stopni, to właśnie miało tyle być.
I tak, oczywiście jako ludzie się do tego przyczyniamy…
Ale czyż Boski Plan mógłby mieć wady?
Czyż gdyby nie było nam to potrzebne, to Góra by na to pozwoliła?
Wierzę, że te zmiany klimatyczne są tak samo naturalne jak to, że 20 lat temu tarzaliśmy się w śnieżnych zaspach.
Bez względu na to, kto do tego doprowadził, to było to nam pisane.
Zamiast więc z tym walczyć, zaufajmy.
Zaufanie bardzo ułatwia życie.