Wiesz… tak sobie obserwuję, że Kobiety pracujące online, które nie mają za sobą trudnej historii, którym nie jest znana trauma z autopsji, które startują z całkiem innego poziomu…
Nie potrafią zrozumieć tego, że trudne życiowe doświadczenia są ważnym elementem opowieści Kobiet, które ich zaznały.
I to nie świadczy o tych nierozumiejących źle.
To znaczy tylko tyle, że nie mogą zrozumieć czegoś, czego same nie doświadczyły.
Czemu o tym piszę?
Bo smutne jest to, jak mało szczerości jest w sieci.
To, jak niektórzy uzurpują sobie prawo do „wiedzenia więcej”.
To, jak z łatwością oceniają innych i ich działania.
A skoro jestem ja, skoro jesteś Ty, skoro mamy za sobą swoje traumy i dzięki nim odrobiłyśmy najważniejsze życiowe lekcje, to znaczy, że jesteśmy tak samo potrzebne Światu jak te Kobiety, które miały w życiu mniejsze górki.
Ja wiem, że w internecie wszystko łatwiej jest powiedzieć.
Że łatwo jest komuś napisać przykre słowa.
Że można stworzyć obraz siebie takim, jakim chce się być widzianym.
I wiem też, że opowiadanie prawdziwych historii jest bardzo trudne.
Czasem bardzo bolesne.
Często wymaga zmierzenia się z własnymi blokadami.
Mi do oczu bardzo często napływają łzy, gdy piszę coś tak głęboko z Serca.
Płaczę nawet z poruszenia, jak duże postępy zrobiłam.
I moja i Twoja historia są dowodem na to, że głębokie przemiany są możliwe i są w zasięgu.
Ja dzisiaj czuję w sobie spokój.
Czuję wybaczenie, doświadczam obfitości, czuję, że istotny etap mojego życia mam za sobą.
I nie mam najmniejszego zamiaru o nim milczeć.
Jednak w moim rozwoju musiał pojawić się czas wychodzenia z traumy.
Bez tego nie byłabym dzisiaj sobą.
Nie odbieraj sobie prawa do tego, by o niej głośno mówić i pisać.
Nie chodzi o to, by się po kolana się taplać ciągle w traumie, ale o to, by dać sobie czas i przestrzeń do jej uwolnienia z ciała.
I by być następnie inspiracją dla swoich Sióstr.
I nie wstydź się nawet oprzeć na niej swój biznes, w którym pomagasz innym.
Ta opowieść transformacji jest świadectwem.
I została Ci ona dana PO COŚ.
Ja dziękuję za moją traumę.
Dzięki niej moja Dusza mogła odrobić Miłość do siebie.
Dzięki niej mogę pracować z poczuciem winy.
Dzięki niej wiem, co jest najważniejsze dla mojego rozwoju.
I w końcu – dzięki niej mogę dowieść innym wspołuzależnionym emocjonalnie Kobietom, że zasługują na to, by stworzyć sobie piękne życie.
P. S. Wszystkie jesteśmy tak samo ważne i potrzebne – zarówno te Kobiety, które mają w życiu do pokonania Himalaje jak i te, które hasają po Bieszczadach. I naszym obowiązkiem jako Dusz i Kobiet jest się wzajemnie wspierać i dopingować, uczyć od siebie nawzajem, a nie negować swoją wartość. To jest Siła Sióstr.