Wiesz… ja miałam nieznośną tendencję do wyolbrzymiania problemów.
Z małej igły robiłam wielkie widły.
Potrafiłam prostej do rozwiązania sprawie nadać wagę rangi państwowej.
Dobra rada „Nie przejmuj się” mnie opływała.
Potrafiłam martwić się tak bardzo wyimaginowaną sytuacją, że drżałam z bólem brzucha nie mogąc się uspokoić.
Nie, oddechy nie pomagały.
Pisanie w notesie w takiej sytuacji również.
Pewnego dnia w czasie medytacji miałam piękna wizję, w której Dusza zabrała mnie nad Ziemię i pokazała różnicę w wielkości między moim problemem a całą planetą.
Problem wyolbrzymiania i zamartwiania się odpadł w momencie.
Rozpuścił się bardzo szybko.
Nie czekaj na swoją gotowość.
Nie próbuj też niczego przyspieszać.
Po prostu odpuść i pozwól aż Życie przyśle do Ciebie właściwych ludzi i najlepsze okoliczności.
Po prostu. To tak mało i aż tak dużo.