Dzisiaj mogę spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć, że jestem piękna.
Nie zawsze tak było.
Przez wiele lat nie odkrywałam w lato nóg.
Chodziłam w czarnych leginsach lub jeansach nawet w 30-stopniowy upał.
Później nie ubierałam żadnych sukienek czy bluzek odkrywających plecy.
Choć tak bardzo podobały mi się odkryte u innych…
Gdy słyszałam komplementy od Partnera, zmieniałam temat zawstydzona.
„Mówi tak specjalnie”, „naprawdę tak nie myśli”, „nie zasługuję”.
Perfekcyjnie opanowałam stwarzanie pozorów pewności siebie.
Pamiętam, jak jako nastolatka płakałam w poduszkę z powodu swoich kompleksów.
Kompleksów, których nie widział nikt poza mną.
Te łzy jednak nigdy nie zostały usłyszane.
Dzisiaj jest całkiem inaczej.
Chodzę w pięknych sukienkach i za żadne skarby nie ubiorę w upał spodni.
Potrafię sama siebie docenić, zobaczyć piękno, uwierzyć w siebie.
Nie pozornie. Naprawdę.
Co zrobiłam? Co zmieniłam?
Szczerze Ci powiem, że nie potrafię odpowiedzieć.
To trwało tyle lat…
Być może właśnie lata są za tą zmianę odpowiedzialne.
Bo z wiekiem więcej niedoskonałości sobie wybaczamy.
Widzimy głębszy sens życia, istnienia, wybrania swojego ciała.
Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że kocham siebie i kocham moje ciało.
Kocham je bez płaskiego brzucha i bez nóg do nieba.
I ta MIŁOŚĆ pomaga mi w tym, by pisać do Ciebie z Serca.
By pisać autentycznie. By te treści były ze mną spójne.
Dzięki tej MIŁOŚCI, z którą się urodziłam, zgubiłam po drodze, a potem znów się nauczyłam, mogę być bliżej Ciebie i Twoich trosk.
Jesteśmy z tego samego plemienia.