O tym, jak zagadnąć do Wszechświata, by się udało!

Wiesz, dokładnie 2 tygodnie temu cały świat miał się dowiedzieć o tym, że zdałam prawo jazdy. O tak! Kocham dzielić się swoimi sukcesami.

Sukces się mnoży, gdy się go dzieli, zaraża radością.
Jednak, że moje ego poniosło porażkę – nie zdałam, to upchałam tę informację w głębokie zakamarki siebie.

Całkiem jak mała dziewczynka. Obrażona, rozżalona i rozgniewana.

Ale wiesz… to nie miało prawa się udać. Ja trzęsłam się jak galareta ze ściśniętym żołądkiem. Tak, tak, w Krakowie na Koszykarskiej panuje grobowa atmosfera. A do tego rzuciłam Wszechświatowi wyzwanie: „To ja teraz przetestuję, czy to prawo kreacji działa”

Musiał mieć niezły ubaw.

Ta historia ma jednak dalszy ciąg – bo wiesz, są kolejne terminy 🙂
I moje drugie podejście, kilka dni później, było inne… Wygadałam się Mamie o moich lękach. Zrobiłam sobie wolny dzień od pracy. Wzięłam kąpiel. I w szlafroku oglądałam serial. Pełen relaks.

Tym razem zagadnęłam z dużą pokorą do Wszechświata: „Proszę Cię o smak sukcesu, o uczucie jak to jest, gdy doprowadza się sprawę do końca i kończy się ona sukcesem”

Zdałam. W domu czekał szampan i czekoladki. A mój telefon miał gorącą linię.

W tym wszystkim uświadomiłam sobie to, jak mocne jest we mnie wciąż poczucie winy:

„co ja teraz powiem tym, którzy trzymali kciuki”,

„przecież tyle kasy już na to wydałam”,

„może ja w ogóle nie potrafię prowadzić samochodu”.

Ale uświadomiłam sobie jedną ważną rzecz, nad którą chcę pracować – tym, by do Życia podchodzić z lekkością.

Nam, ludziom, wydaje się, że wszystko tu, na Ziemi, jest takie bardzo poważne, mi to już szczególnie… Stąd tyle zmartwień, rozpamiętywania, plucia sobie w brodę.

Czy nie możemy wyluzować? I tego właśnie pragnę – mniej powagi, więcej zabawy.

Ściskam, Lidia