O tym, gdy „przepracowane” jest naprawdę „przepracowane”

Mogłabym napisać, że…
Bałam się kompromitacji
Pisałam w głowie scenariusze fali krytyki
Obawiałam się reakcji siódmej wody po kisielu

Tak kiedyś rzeczywiście było.
Naprawdę.

Program lęku przed oceną miałam głęboko zakorzeniony.

Jednak dziś…
Nie byłaby to prawda.
A naciągana kokieteria w słabym stylu.

Bo…
JA CZUJĘ, ŻE (już) WYSTARCZAM.

Nie muszę być lepsza
– mogę lepiej wykonywać swoją pracę

Nie muszę być piękniejsza
– mogę bardziej o siebie dbać

Nie muszę być mądrzejsza
– mogę uczyć się tego, co mi sprawia przyjemność

I wiesz…
Powiem Ci całkiem szczerze, że jestem zaskoczona tym, z jaką czułością wobec samej siebie i swoich niedoskonałości obejrzałam ten film.

Bo to jest tak…
Że możemy uznać coś za „przepracowane” i odstawić to na regał „mission completed”, jednak w praktyce (czyt. gdy przyjdzie co do czego) okazuje się, że sytuacja wciąż nas przerasta.

No i mnie nie przerosła.
Nie tym razem.
I bardzo się z tego cieszę.

(chociaż udostępniając ten filmik poczułam mały dreszczyk emocji ;))

Dziękuję za film Łap te Chwile, a w szczególności Wojciech, który ten film nakręcił i zmontował.