Na co dzień widzisz więcej możliwości czy trudności?

Plac zabaw.
Dziewczynka w wieku Alicji huśta się obok Niej na huśtawce.
Samodzielnie, choć nie ma jednej dłoni.
Odważnie i z radością zalicza kolejne zabawki.

Wieczór. TTV.
Trafiamy na krótki reportaż o chłopaku, który jeździ na deskorolce.
Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że jest niewidomy…
Wymiata w skateparku.
Mówi, że JEŚLI SIĘ COŚ CHCE, TO WSZYSTKO SIĘ DA.

Kraków. Linia 178.
Na przystanku energicznie wjeżdża do autobusu chłopak na wózku inwalidzkim.
Uśmiechnięty od ucha od ucha.
Na współczucie innej pasażerki odpowiada:
STARAM SIĘ WIDZIEĆ MOŻLIWOŚCI ZAMIAST TRUDNOŚCI.

We wszystkich 3 sytuacjach powstrzymywałam płacz.
Jednak nie ze współczucia… A nad sobą samą…

Bo podczas, gdy niepełnosprawna osoba pokonuje kolejne wyzwania, my sobie pracujemy nad przekonaniami…

Bycia niewystarczająco dobrymi…
Braku gotowości…
Niemożności bycia sobą…

I wiesz co?
Myślę sobie, że mamy pokręcone postrzeganie siebie i świata.

Bo samo zdrowie powinno wystarczyć…

ZDROWE = ZMOTYWOWANE
ZDROWE = KOCHAJĄCE SIEBIE
ZDROWE = MOGĘ WSZYSTKO

Tymczasem my stajemy przed lustrem i widzimy mankamenty…

Za duży brzuch, więc nie mam postępów w jodze.
Za mało wiem, więc muszę mieć tańsze ceny.
Nie mam weny, więc nie mogę pisać.

A TO WSZYSTKO JEST NIC.

I wiesz, teraz mnie to zaczęło nawet bawić.
To taka tragikomedia.
Bo choć jesteśmy śmieszni z tymi naszymi przekonaniami, to tak naprawdę są to nasze wewnętrzne dramaty.

Bo w czasie, gdy mogłybyśmy przestawiać góry, rozkminiamy, czy już jest odpowiedni czas… Co ludzie powiedzą… Czy podołam…