Wiesz, półtorej roku temu frustracja była moim codziennym nierozłącznym kompanem.
Ja już opowiadałam Tobie o tym, jak to wtedy pieniądze o mnie „zapomniały”.
Więc nie będę się dziś powtarzać.
Jednak coś mi się przypomniało.
Coś ważnego.
Ja wtedy bardzo chciałam słuchać wskazówek mojej Duszy.
A jednocześnie byłam kompletnie glucha na jej podpowiedzi.
I pamiętam taką sytuację, gdy Osoba, z którą wówczas współpracowałam, próbowała mnie naprowadzić na te wskazówki…
Zapytała:
„Lidia, co Tobie sprawia największą przyjemność?”
A ja na to:
„Eeehh, nie wiem… Ehhh sesje indywidualne… Ble ble”
Udzielałam jakichś odpowiedzi z Kosmosu, absurdalnych, dziwacznych.
Jak mantrę powtarzałam NIE WIEM.
I choć NIE WIEM to przestrzeń, w ktorej może powstać coś naprawdę fajnego, to moje NIE WIEM było chaosem, desperacją i podbijaniem mentalności braku.
A moja odpowiedź była BANALNIE PROSTA!
Powinna brzmieć:
„PISAĆ. Pisanie sprawia mi największą przyjemność.”
I ja odkryłam to właśnie dziś, kiedy pisalam o przekonaniach związanych z przyjemnością.
Tzn nie odkryłam, że to lubię robić najbardziej.
Ale odkryłam, że wtedy ta Osoba wiedziała, jaka jest moja odpowiedź.
Nie powiedziała.
I dobrze.
Bo ja się tak wiele nauczyłam dzięki tej wyboistej drodze.
Co Tobie sprawia największą przyjemność?