Krajobraz spod fali nie taki piękny? Ważne, że my piękne!

Czasem nie mam ochoty pisać.
Czasem zaplanuję super promocję, a w jej dniu czuję się jak „lebioda”.
Czasem spadam z fali pod nią.

I dziś mam ten dzień. 
Ten, w którym bardziej mam ochotę schować się pod koc (aach gdyby nie ten upał).
Ten, gdy naprawdę nic mi się nie chce.

Czy powinnam na fejsbuczku robić dobrą minę? 
Czy powinnam dzisiaj cisnąć posty mimo wszystko?
Czy powinnam Cię dzisiaj motywować będąc sama flakiem?

No nie.

I wiesz… ja się nie boję tego, że to, co teraz piszę jest słabe marketingowo.
Nie boję się, że mnie odlajkujesz, bo nie skaczę pod sufit z radości. (I jeszcze mam czelność o tym pisać! Bu!)
Nie boję się, że „coś” sobie teraz pomyślisz.

Zdradzę Ci sekret.
Moje pisanie jest transformacjne.
Nie tylko dla Ciebie.
Ale dla mnie. Nawet przede wszystkim dla mnie.

Oj nie bój się, że ja tu teraz wyślę pocisk energii ofiary i lebiody. Żeby sobie ulżyć.

Moja intencja jest inna.
Moją intencją jest to, byś dawała sobie prawo być w różnych stanach. 
Bo to jest prawdziwe.
To Ty.

Mogłabym pisać tylko w te dni, w które przenoszę góry. 
Czy jednak wówczas chciałabyś mnie czytać?

Nie. Bo jesteś tutaj dlatego, że doceniasz autentyczność.
Dlatego, że czujesz się do mnie podobna.
Że masz na co dzień podobne rozterki.

Jesteśmy super w każdym stanie.
I wczoraj na fali i dzisiaj pod nią. 
Grunt to nie dorabiać historii, że Ty z wczoraj jesteś OK a ta z dziś NIE OK.

Czujesz, o co mi chodzi?

Bo mimo tego stanu JESTEŚMY WYSTARCZAJĄCO DOBRE!