Bardzo chciałam być super eko mamą wychowującą w bliskości.
Działałam w branży zdrowej żywności i kosmetyków bez chemii i czułam na sobie PRESJĘ.
Tego, że muszę sama gotować i używać pieluch wielorazowych.
Rzeczywistość to zweryfikowała, a ja wybrałam wygodę.
Bardzo chciałam zostać liderką działającą online.
Myślałam, że nadaję się do tworzenia kursów online, prowadzenia livów i budowania lejków sprzedaży – czułam PRESJĘ.
Tego, że muszę być idealna jak moi mentorzy.
W rzeczywistości kocham zaszyć się z komputerem pod kocem i pisać.
Bardzo chciałam zostać świetnie zorganizowaną bizneswoman.
Która ogarnia wszystkie papierki, robi terminowo opłaty, ma zaplanowane na przód swoje działania.
Czułam PRESJĘ, bo pewna współpraca, bez której wówczas nie wyobrażałam sobie życia wymagała ode mnie działalności.
Tymczasem ja bujam w obłokach. Kocham tworzyć, a nie myśleć o fakturach.
Bardzo chciałam mieć poukładany plan dnia.
Rozpisane godziny pracy, zabawy, zajęć dodatkowych, przygotowane listy zakupów, wymyślone codzienne rytuały, a potem wykreślać to, co zrobiłam, bo… czułam PRESJĘ, że tak moje dni będą lepsze.
Jednak wstaję, o której mam ochotę, chodzę spać, gdy jestem zmęczona, a notatki w kalendarzu, to tylko nazwy stron, nad którymi mam pracować w danym dniu (o ile pamiętam, by to zapisać). Nie mam rytuałów. Żyję z chwili na chwilę.
Bardzo chciałam zarabiać duże pieniądze.
Definiowałam w taki sposób sukces, to, że działa się w zgodzie z Duszą, myślałam, że dadzą mi spokój i bezpieczeństwo.
A im bardziej ich chciałam, tym mniej ich miałam, jednak PRESJA tego, że muszę mieć suto na koncie była mocniejsza.
Dopiero, gdy odpuściłam to „chcenie” i przerobiłam kilka rzeczy, moje sytuacja finansowa się pięknie ułożyła.
Bardzo chciałam być jedna jedyna.
Myślałam, że muszę mieć jakąś super wyjątkową ofertę, która się wyróżnia, a gdy trafiałam na kogoś, kto tym się zajmował czułam wielkie rozczarowanie.
Czułam PRESJĘ potrzeby oryginalności.
Zapominałam, że tak naprawdę ważna jestem ja sama i cokolwiek nie zrobię, to będzie po prostu moje i to świadczy o wyjątkowości.
I teraz mam pytanie: SKĄD TA PRESJA?
Wiesz… możemy zwalić winę na środowisko.
Na to, że ono wymaga od nas bycia idealnymi matkami i szefowymi, które mają życie jak z amerykańskiego filmu.
Ale możemy przyjrzeć się sobie i zastanowić się, czy to przypadkiem nie my same wywieramy na sobie presję?
PRESJĘ doskoczenia do oczekiwań, do ludzi, których podziwiamy, do standardów, które wyczytamy w internecie.
Ja dzisiaj nie czuję żadnej presji, bo ODPUŚCIŁAM.
Jest we mnie zgoda na moje niepoukładane dni, na kłótnie z Córką, na to, że jest mnóstwo świetnych twórców stron www, na BYCIE SOBĄ.
I dobrze mi z tym.