Jaka jest Twoja definicja sukcesu i dlaczego go nie osiągasz?

Kiedyś dawno temu bardzo chciałam odnosić sukcesy.
Chciałam być bogata, popularna, żyć w wielkim dostatku wszystkiego.
Nie rozumiałam, dlaczego mimo pracy, jaką wkładam w pracę z pieniądzem, realizacja moich marzeń nie posuwa się do przodu nawet o krok.

Wiesz… to jest wykańczające…
Gdy tak toczysz kulę pod górę, strasz się, skupiasz na tym, a zamiast sukcesów, ponosisz kolejne porażki.

Moja definicja sukcesu była wtedy jednak taka, jak większości ludzi.
Tej większości, która nigdy go nie osiąga, ponieważ źle go definiuje.
Zatem na starcie są już spaleni…
Wydawało mi się, że sukces to bogactwo.
To te piękne domy z basenem z amerykańskich seriali.
Wydawało mi się, że swoją pracą z mindsetem będę się do nich zbliżać.

No cóż. Wtedy prawda była dla mnie bolesna…
Gdy zamiast piąć się w górę, ja wciąż i wciąż stałam w miejscu.

No dobra, tak mi się wydawało, że stoję w miejscu.
Bo gdyby nie ten „postój”, nie byłabym tym, kim jestem teraz.
No i co, że to oklepane zdanie – jest naprawdę esencją.

Co było jednak dalej?
No więc… kiedy Babcia nieboszczka się do mnie odezwała, powiedziała takie słowa:
„nie myśl tyle o kasie, to nie wszystko, skup się na misji”
Kazała mi „napisać na papierze” moją misję i z nią płynąć.
Tia… jednak ja tego nie zrobiłam, bo byłam w przestrzeni „nic nie wiem, nie słyszę Duszy”.
Ja nawet nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie, „co lubię robić najbardziej” w kontekście tego, na czym mam zarabiać pieniądze.
A gdy dostawałam rady, że mam iść w swoją przyjemność, to się gotowałam, no bo „hello, co mi sprawia przyjemność?”

Potem musiała przelać się ta wielka fala pracy ze sobą, żebym odkryła swoją Miłość do siebie, żebym wróciła do Lidii i się nią zaopiekowała.
Jednak dalej nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, pozostawałam w bezpiecznym miejscu stron www.

Tylko jednocześnie słowo „sukces” krążyło gdzieś koło mnie…
Zaczęło do mnie docierać, że ja jednak inaczej „sukces” czuję…
I ta definicja z głowy, którą się dotychczas kierowałam nie jest spójna z tym, co ja w sobie głęboko czuję.
Pozwoliłam więc sobie ją poczuć.

I wtedy w nowej definicji sukcesu zaczęły pojawiać się u mnie takie sformułowania jak…
„niesienie dobra”
„służba ludziom”
„komfort doświadczeń”
„działanie na rzecz ludzi”
Przybył do mnie też Dr Hawkins ze swoją książką… która należy teraz do moich ulubionych.
Czytając ją czułam jakbym czytała swoje „myśli” gdzieś z zakamarków mojej Duszy… piękne doświadczenie… Lubię wpadać w taką ekscytację „wow, odkryłam coś wyjątkowego”!

No i taaaak…
Sukces jest w Tobie. W środku Ciebie. W Twoich myślach. W Twoim Sercu.
A wszystko to, co pojawia się na zewnątrz Ciebie, te wszystkie dobra materialne, to jest efekt tego, że w swoim wnętrzu stworzyłaś środowisko sukcesu.

Być człowiekiem sukcesu nie oznacza, że myślisz o sukcesie, że do niego dążysz.
Być człowiekiem sukcesu oznacza, że to, co robisz, robisz najlepiej jak potrafisz.
Być człowiekiem sukcesu oznacza, że swoją pracą chcesz nieść dobro innym ludziom.
Być człowiekiem sukcesu oznacza, że czujesz swoją pracę całą sobą.

Kiedyś przyszło do mnie zdanie: MIARĄ SUKCESU JEST TO, JAK BLISKO SIEBIE JESTEŚ (jak bardzo jesteś sobą).
Podtrzymuję to przekonanie jako moje i jako prawdziwe.
Zobacz… sukces osiągają ludzie autentyczni, szczerzy, którzy nie pracują dla pieniędzy, ale dlatego, że czują, że ich praca jest ważna i potrzebna. Ludzie, którzy to, co robią, robią z Serca. Którzy chcą pomagać innym. A pieniądze do nich przychodzą, często bardzo obficie, bo są nagradzani odpowiednio do swojego wkładu.

Jeśli byłam w przestrzeni lęku i frustracji, to jak mogłam mieć pieniądze?
Wszystkie moje działania były po to, by je zarabiać, a nie po to, by kogoś uszczęśliwiać, by służyć ludziom.
Nieświadomie odpychałam od siebie sukces.
Nie rozumiałam, że „fontanna”, o której wspominała Babcia miała popłynąć na skutek moich działań na rzecz dobra Kobiet i że wcale nie oznacza pieniędzy.

Wiesz… cieszę się, że w końcu słowa Babci dotarły do mojego Serca w pełni.
Musiało upłynąć sporo czasu, musiało się wiele sytuacji wydarzyć po drodze, ale w końcu są, w końcu dotarły, w końcu je czuję.

Może nasuwać Ci się pytanie: „Lidia, to Ty nie chcesz zarabiać na pisaniu?”
A ja odpowiem: „Kochana, oczywiście, że chcę zarabiać na pisaniu. Będę zarabiać na pisaniu, gdy będzie na to właściwy czas. Coming soon.”

* * *

Moją misją jest wspieranie Kobiet w powrocie do siebie. Realizuję ją za pomocą słów, w których dzielę się moją historią. Zapraszam Ciebie do podzielenia się własną historią i zainspirowania nią Kobiety. Utkajmy pajęczą sieć naszych transformacyjnych opowiadań.

Szczegóły znajdziesz tutaj >