Ja też mam przekonanie ciężkiego kalibru… a co miałabym nie mieć…

Przyznam się dzisiaj do mojego przekonania ciężkiego kalibru…

To ono sprawia, że tak wolno przybywa tutaj nowych Kobiet.
Że zamiast pisać książkę i realizować pomysły, które naprawdę są świetne, marnuję czas na pierdoły.
Że nie mogę realizować moich pięknych wizji, które są idealnie spójne z moją Duszą.

To przekonanie brzmi następująco:

Nigdy nie odniosę sukcesu, jakiego pragnę, choćbym nie wiem jak się starała.

Serio mam to w sobie.

Tak, przepisuję to w zeszycie.
Tak, działam mimo niego.

Ale, ale, ale wybija mi ono mimo wszystko.

Czasem myślę… jak to jest, że potrafię pomagać innym Kobietom w ich biznesach wymyślać dla nich złote pomysły, że pomagam im na nowo definiować pojęcia, że szczerze wierzę w ich sukcesy, potencjał, możliwości… Że potrafię motywować, inspirować, pokazywać różne perspektywy…
A sama nie dam rady przeskoczyć tej blokady.

Że nie potrafię zaprogramować się na sukces.

Tak, Ty po drugiej stronie widzisz, że się rozwijam.
Piszecie do mnie, że czuć ode mnie zmiany, że inaczej piszę, że jestem prawdziwsza.
I to wszystko prawda, zaczynam NA SERIO robić w życiu to, co daje mi ogromną przyjemność… pisać i coachować…

Ale… to, że moje starania i tak na nic się zdadzą sprawia, że czasem zastygam.

Trochę jak świeca woskowa.
Gdy jestem w energii kreacji, to moja świeca tli się pięknym ciepłym płomieniem.
Gdy jednak wybija mi TO przekonanie, płomień gaśnie, a ja zastygam.

Powiem Ci szczerze, że ja jeszcze nie wiem, co mam zrobić z tą myślą.
Nie wiem, jak się jej pozbyć, jak ją puścić raz na zawsze.

Wiem natomiast, że to moja blokada.

Może związana z pewnością siebie…
Może z tym, że za słabym autorytetem jestem sama dla siebie…
A może z tym, że chcę coś za bardzo…

To jest. A raczej bywa. Bo nie myślę tak cały czas.

A Ty masz przekonania ciężkiego kalibru?
Takie, które wypływają na powierzchnię od czasu do czasu?
Które zatrzymują Cię w miejscu?

Ściskam, Lidia