Do którego momentu wzorowanie się na autorytetach Ci służy?

Podzielę się z Tobą moim odkryciem.
Nawracającym stopującym przekonaniem.
To uczepianie się AUTORYTETÓW.
Popadanie w fascynację autorytetem.

„bo autorytet wie wszystko najlepiej”
„bo autorytet ma większe doświadczenie”
„bo autorytet ma zawsze rację”
„bo autorytet nie może się mylić”
„bo skoro autorytet tak powiedział, to nie może być inaczej”
„bo chce być jak autorytet”

Czy to nie trochę jak… ehm… ehm… identyfikowanie autorytetu z Twoim rodzicem?

Bo…
– czekasz na zielone światło od rodzica (autorytetu)
– oczekujesz aprobaty rodzica (autorytetu)
– nie chcesz się wychylać, by nie urazić rodzica (autorytetu)
– traktujesz rodzica jak wyrocznię (autorytet)

To jest ok, gdy jesteś dzieckiem.
Gdy jesteś dorosła, to robisz sobie sporą krzywdę.
Odbierasz sobie sprawczość.
Pokazujesz Wszechświatowi, że nie masz zaufania ani do siebie ani do Niego.
Blokujesz się w swoich działaniach czekając na pozwolenie.
Oczekujesz chwalenia i głaskania.
Ciągle nie czujesz się wystarczająco dobra.
Próbujesz być jak Twój autorytet.

Tymczasem… Ty jesteś sobą!
Ty masz swoją prawdę.
Ty masz swoje życie.
TY SAMA MOŻESZ PODEJMOWAĆ DECYZJE.
I podejmuj takie, które będą najlepsze właśnie dla Ciebie.

Autorytety mogą pomóc Ci pięknie rosnąć, rozwijać się, poszerzać perspektywę, może nawet Cię wysadzać w kosmos.
Jednak to Ty wybierasz, działasz w swoim świecie.
Nikt za Ciebie nie odrobi lekcji ze strategii poczucia w życiu zajebistości.

A kiedy te przekonania zauważysz, utulisz i powiesz im, że są Ci już nie potrzebne, to dopiero poczujesz w sobie SIŁĘ.
(No i ulży i Tobie i autorytetowi ;))

Od autorytetu czerp wiedzę. Ucz się. Chłoń to, co jest spójne z prawdą w Twoim Sercu. To naprawdę wystarczy.

Uściski, Lidia <3